Kliknij tutaj --> 🌞 adwentyści dnia siódmego a świadkowie jehowy
Adwentyści Dnia Siódmego oraz mormoni, to jedne z nielicznych wyznań, które podczas Wieczerzy Pańskiej nie używają wina. Po prostu twierdzą, że Jezus nigdy nie pił wina. Adwentyści uważają, że Chrystus po prostu spożywał sok czy wino bezalkoholowe, bez procesu fermentacji.
Osoby, które pragną być adwentystami dnia siódmego powinny przyjąć świadomie biblijny chrzest przez zanurzenie w wodzie w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Chrzest ten poprzedzony jest wyznaniem wiary w podstawowe zasady wiary, których naucza Pismo Święte. Osoba pragnąca się przygotować do chrztu oraz uzyskać więcej informacji
Adwentyści w przypadku greckiego słowa oinos zachowują się tak samo, jak Świadkowie Jehowy w kwestii greckiego terminu stauros. Ci ostatni na siłę chcą wykazać, że w Nowym Testamencie oznacza on „pal”, a nie „krzyż” (wymyślił to w roku 1936 prezes J. F. Rutherford).
Adwentyści Dnia Siódmego wraz ze Świadkami Jehowy idą ręka w rękę w podawaniu fałszywych informacji o papieżu: Zobacz: ADS oraz Świadkowie Jehowy jednym głosem o papieżu: "Pan Bóg nasz papież" Piotr Andryszczak
Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa (por. 1 Kor 12 ). Adwentyści Dnia Siódmego w swoim starym stylu atakują katolicki kult świętych, kult relikwii i kult obrazów, zarzucając rzekome bałwochwalstwo. Przyjrzyjmy się bliżej w jaki sposób to robią. str.295. Oczywiście, że można sobie takiego katolika wyobrazić.
Site De Rencontre Pour Femmes Riches. For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Stworzenie świata według Biblii. Connected to: {{:: Z Wikipedii, wolnej encyklopedii {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$
Od Redakcji. Niniejsza publikacja jest relacją opartą na osobistym doświadczeniu. Nie rości sobie ona prawa do bycia uznaną za publikację naukową - to wymagałoby szerokich badań, które byłyby sprawą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, z racji na brak jawności w funkcjonowaniu organizacji Świadków Jehowy. Osobiste doświadczenie ma jednak również swój walor poznawczy, pokazując aspekty, do których badacz z zewnątrz mógłby nigdy nie dotrzeć lub nie zrozumieć ich należycie. Zachęcając więc do lektury, prosimy czytelników o wzgląd na to, że jest to zapis osobistego doświadczenia, a nie praca naukowa - nie należy więc wyciągać z tekstu zbyt uogólniających wniosków. Chciałbym też pokazać kontrowersje, jeżeli chodzi o tłumaczenie Biblii, jakie między innymi wypowiedział jeden z byłych członków ciała kierowniczego Raymond Franz. Krytycy zwracają uwagę, że wbrew deklarowanemu przez świadków oparciu się tylko na Biblii nauczają, że muszą opierać się na swoim 'Niewolniku' bez którego pośrednictwa poznanie Biblii byłoby znacznie ograniczone, a także którego by nie osiągnęli, gdyby się nie przyłączyli lub odeszli z organizacji i czytali tylko Biblię. Zarzuty wśród wielu biblistów wzbudza przekład Biblii Świadków Jehowy, zwany Pismem Świętym w Przekładzie Nowego Świata. Były świadek Jehowy, kanadyjski historyk James Penton, krytykuje Towarzystwo Strażnica za odmowę ujawnienia nazwisk i wykształcenia tłumaczy ich przekładu. Organizacja stwierdziła, że członkowie komitetu tłumaczenia życzyli sobie pozostać anonimowi, by w ten sposób wywyższyć imię Boga. Towarzystwo Strażnica stwierdziło, że "tłumaczenie samo świadczy o (...) kwalifikacjach [tłumaczy]". Były członek Ciała Kierowniczego Raymond Franz twierdzi, że tylko jeden członek komitetu tłumaczącego, Fredrick W. Franz, posiadał kwalifikacje do tego zadania. Krytycy zwracają uwagę również na fakt, że przekład na język polski "jest przekładem angielskiej wersji językowej", gdzie oryginalne języki jedynie uwzględniono. Z drugiej strony, inny krytyk zauważa, że polski przekład nie reprezentuje wersji angielskiej, lecz tekst hebrajski. Choć część wersetów uznawana jest za wierną źródłom, a wybrane rozwiązania bronią się wobec innych polskich tłumaczeń, niektórzy bibliści zwracają uwagę, że tłumaczenia licznych wersetów - podobnie jak przekłady katolickie, protestanckie i żydowskie - wspierają niektóre praktyki i doktryny Świadków Jehowy. Według Michała Wojciechowskiego, przekład jest miejscami dosłowny, zaś gdzie indziej zmienia brzmienie oryginału, a nawet go fałszuje, zacierając miejsca mówiące o boskości Jezusa. Teologowie skrytykowali także wstawienie przez tłumaczy Przekładu Nowego Świata imienia Jehowa 237 razy w Nowym Testamencie w miejscach gdzie słowo to nie jest użyte w manuskryptach greckich i w większości nie są cytatami ze Starego Testamentu i opiera się jedynie na kilku współczesnych tłumaczeniach na język hebrajski. Publikacje Świadków Jehowy prezentowały wiele przewidywań na temat wydarzeń na świecie w przekonaniu, że zostały one zapowiedziane w Biblii. Brak potwierdzenia się tych wydarzeń, a w szczególności w odniesieniu do dat i czasu końca świata czy wydarzeń – 1914, 1915, 1918, 1920, 1925, 1975, 'Pokolenie 1914' doprowadziła do zmian lub rezygnacji z niektórych doktryn. Ich publikacje twierdziły, że Świadkowie Jehowy (a wcześniej Badacze Pisma Świętego – wcześniejsza nazwa) Bóg używa jako proroków i stopniowo prowadzi jego zwolenników do jaśniejszego zrozumienia jego woli. Część byłych członków Świadków Jehowy oskarża tą religię jako fałszywego proroka za dokonywanie tych przepowiedni, w szczególności z powodu zapewnień, że w niektórych przypadkach te przepowiednia były zapewniane ponad wszelką wątpliwość czy też, że zostały zatwierdzone przez Boga. W publikacjach Towarzystwa Strażnica stwierdzono, że chrześcijanie nie powinni kwestionować tego co Bóg mówi im przez jego organizację tj. Towarzystwo Strażnica. Takie oświadczenia doprowadziły do krytyki religii gdzie od członków oczekuje się "niezachwianego zaufania" co do przewidywań Towarzystwa Strażnica, a stawianie przed możliwością wykluczenia z organizacji za nie akceptowanie jego nauczania mimo, że w późniejszym okresie wiele z ich przepowiedni zostało zaniechanych. Towarzystwo Strażnica odrzuca oskarżenia o to, że jest fałszywym prorokiem, twierdzi, że ich wyjaśnienia proroctw biblijnych nie są nieomylne, a ich przepowiednie nie były nazywane jako "słowa Jehowy".I tutaj też zaprzeczają sami sobie bo przecież zawsze mówią że to co głoszą jest to nie ich nauka i ich słowa, ale że jest to słowo Jehowy. Przyznają, że niektóre z ich oczekiwań potrzebowały korekty w celu dążenia do Królestwa Bożego, lecz te korekty nie są powodem by "podważać całe ciało prawdy". Krytycy również zwracają uwagę na zasadę wyliczeń ponownego przyjścia Jezusa, którą Russell wskazywał na rok 1874. Dopiero później po jego śmierci w trzeciej i czwartej dekadzie datę tę zmieniono na rok 1914, którą Świadkowie Jehowy wiążą ze zburzeniem świątyni za czasów Nabuchodonozora II z rokiem 607 odnosząc się do zapisanych w Biblii 2520 lat. Zwraca się uwagę, że nie ma to potwierdzenia zarówno w źródłach historycznych, które wszystkie wskazują właściwy rok zburzenia świątyni Jerozolimskiej na 586 jak i nie ma to potwierdzenia w wyliczeniach biblijnych, czy też jest to sprzeczne z proroctwem Ezechiela, które dotyczyło czasu od zburzenia Świątyni Jerozolimskiej do wyzwolenia za Machabeusza. Ponadto wskazuje się, iż Towarzystwo Strażnica przyjęło błędne założenia w wyliczeniach 70 lat niewoli Żydów w Babilonie, natomiast teksty Pisma Świętego, mówiące o 70 latach spustoszeń, są przez nich interpretowane pod przyjętą przez siebie wersję historii Izraela. Przy obronie swojej nauki o Niewoli Babilońskiej odwołują się do nielicznych alternatywnych interpretacji, które wskazywać mają słuszność ich twierdzeń co do wyliczeń i interpretacji Świadków Jehowy, które jednak krytykuje wielu innych naukowców. Niestety daje to dużo do myślenia czy aby na pewno świadkowie są tak nieskazitelni jak to się tak wszem i wobec przedstawiają. Ja osobiście mam wątpliwości, zresztą te wątpliwości były od zawsze odkąd zostałem świadkiem. opr. mg/mg
Od Redakcji. Niniejsza publikacja jest relacją opartą na osobistym doświadczeniu. Nie rości sobie ona prawa do bycia uznaną za publikację naukową - to wymagałoby szerokich badań, które byłyby sprawą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, z racji na brak jawności w funkcjonowaniu organizacji Świadków Jehowy. Osobiste doświadczenie ma jednak również swój walor poznawczy, pokazując aspekty, do których badacz z zewnątrz mógłby nigdy nie dotrzeć lub nie zrozumieć ich należycie. Zachęcając więc do lektury, prosimy czytelników o wzgląd na to, że jest to zapis osobistego doświadczenia, a nie praca naukowa - nie należy więc wyciągać z tekstu zbyt uogólniających wniosków. Do osób mających rodziny Słowo do osób, które mają rodziny, a same zechcą zostać świadkami: niestety musicie się przygotować na to, że nie będziecie brać czynnego udziału w życiu rodzinnym. Ktoś zada pytanie, a dlaczego? O to odpowiedź, ponieważ nie będziecie mogli uczestniczyć w takich uroczystościach, jak chociażby urodziny waszego dziecka i to obojętnie czy będzie kończyło roczek czy lat powiedzmy 15 - po prostu wy będziecie nieobecni, nie wspomnę o innych rodzinnych uroczystościach od momentu kiedy zaczniecie studiować ze świadkami będą wam mówić że to wszystko jest złe i że pochodzi od szatana i że musicie z tym zerwać albo oderwać się jak to nazywają od fałszywych praktyk. Sytuacja dzieci, których tylko jedno z rodziców staje się Świadkiem Jehowy jest bardzo trudna. Starsi członkowie zboru zwykle przekonują wówczas nowego wyznawcę-rodzica, aby przyjął nietolerancyjną postawę wobec dotychczasowych przekonań religijnych współmałżonka (np. zdejmowanie krzyży, wyrzucanie obrazków czy albumów religijnych, wypisywanie dziecka z lekcji religii, etc. - wbrew woli współmałżonka) i starał się go różnymi sposobami przyciągnąć do organizacji. Problem polega tu więc nie na naturalnych trudnościach we współistnieniu dwóch światopoglądów religijnych ale na zamierzonej wrogości do jakiegokolwiek innego systemu religijnego oraz na ingerowaniu organizacji w małżeńskie i wewnątrzrodzinne decyzje. Jeśli współmałżonek nie zamierza zostać Świadkiem Jehowy, jego partner - pod naciskiem organizacji - często dąży do sprawy rozwodowej, co w konsekwencji pociąga za sobą walkę o przyznanie prawa do opieki nad dzieckiem i w dalszej kolejności walkę (niezależnie od ustaleń sądowych) o prawo do widywania się z dzieckiem. Ktoś na pewno powie, że to bzdury, ale zapewniam was, że sam doświadczyłem czegoś takiego jak naciski chociażby na to, żeby wypisać dziecko z religii, nie wspominając już o naciskach na usunięcie wszystkiego z domu co wiązało się z inną religią i nieważne, że reszta rodziny nie jest i nie była Świadkami Jehowy. I nieważne że rodzina zacznie traktować was jak wyrzutków i się od was odwróci, tak jest w większości przypadków, ale przecież wasi nowi przyjaciele będą wam teraz mówić że macie nową rodzinę i że tamta nie jest wam tak naprawdę potrzebna. A jak to się ma w praktyce, no cóż jak co do czego przychodzi to w takich chwilach jak np. święta wy jesteście sami, a wasza rodzina razem przy jednym stole, wy sami przy stole, bo tak naprawdę rzadko się zdarza że ktoś z tak zwanej nowej rodziny zainteresuje się wami i was np. zaprosi do siebie żebyście np. nie czuli chociażby przygnębienia, czy nawet smutku. Dlatego tak wielu świadków cierpi na depresję, która jest wynikiem właśnie tak wspaniałych nauk, problemy psychiczne wśród świadków Jehowy występują bardzo często i to znacznie powyżej przeciętnej. Jednakże badania tego problemu są dość utrudnione przez fakt odradzania członkom przez Towarzystwo Strażnica zasięgania porady specjalistów. Szeregowi członkowie sekty są przekonywani, że niepotrzebna jest im fachowa pomoc psychiatryczna. Zamiast tego doradza się szukanie porady u starszych w zborze. Ci jednak, najczęściej słabo wykształceni - robotnicy lub rzemieślnicy - nie potrafią pomóc, a najczęściej pogłębiają jeszcze problem. Jednym z nielicznych, którym udało się zebrać sporo informacji na temat zdrowia psychicznego świadków Jehowy, jest prof. Jerry R. Bergman - amerykański psycholog i socjolog. Jest on czołowym ekspertem w Stanach Zjednoczonych w tej dziedzinie, a także autorem wielu książek i artykułów naukowych. Ponadto zajmuje się poradnictwem i opieką psychologiczną nad ponad 100 przypadkami chorych psychicznie świadków Jehowy. Bergman jest byłym świadkiem Jehowy i przez ponad 20 lat badał doktrynę i poglądy Towarzystwa Strażnica. Uczęszczał na zebrania członków sekty, dokonując jednocześnie obserwacji. Zgłębił dokładnie literaturę Towarzystwa Strażnica i przeprowadził tysiące rozmów tak z szeregowymi świadkami, jak i z członkami Ciała Kierowniczego. Zdaniem prof. Bergmana około 10% osób z przeciętnego zboru bardzo potrzebuje takiej czy innej formy psychoterapii. Nie jest to więc sprawa marginalna. W porównaniu do reszty społeczeństwa skala zaburzeń psychicznych jest czterokrotnie wyższa niż w całej populacji. Badania Bergmana są zbieżne z wynikami uzyskanymi przez innych uczonych, jak również bliskie są danym pochodzącym z innych krajów, schizofrenia występuje 4-6 razy częściej u świadków Jehowy niż w pozostałej populacji. Depresje notuje się około 6 do 10 razy częściej. Wart podkreślenia jest fakt, że natężenie tej choroby u świadków Jehowy jest znacznie większe. Najbardziej powszechna jest depresja, brak celu i sensu życia. Choroby nerwowe dotyczą nie tylko szeregowych członków organizacji, lecz także funkcyjnych, a nawet ścisłego kierownictwa. Sam osobiście znam osoby które cierpią na depresje związane chociażby z tym że są same, że nie mogą założyć rodziny że chociażby całe ich młodzieńcze życie ucieka im przez palce i to tylko dlatego że poświęcili się tak jakby się wydawało wspaniałej organizacji, która nic im nie dała a wręcz przeciwnie wiele odebrała. Nauki które tak naprawdę nie czynią człowieka wolnym ale robią z niego niewolnika religij która w teorii jest doskonała a w życiu jest zupełnie inaczej daleko jej do doskonałości jak wszystkim religiom na tym świecie. Regularna presja wypierania własnych potrzeb materialnych i intelektualnych w powiązaniu z poczuciem niskiej wartości własnej jest odpowiedzialna za psychiczne problemy świadków Jehowy. Trzeba jednak uczciwie dodać, że świadkowie Jehowy chętnie przyjmują w swoje szeregi ludzi wykształconych i z satysfakcją się nimi popisują. Członkowie Towarzystwa Strażnica żyją we wzmożonym strachu i poczuciu winy, które się w nich podsyca. Wymaga się od nich ekstremalnego poświęcenia i pracy dla organizacji nawet kosztem pracy zawodowej, zdrowia i skrajnego ograniczania swoich potrzeb materialnych. Patrząc na ŚJ tak pobieżnie - to są to bardzo mili ludzie. Przypuszczam, że nawet nie są świadomi pewnych spraw, gdyż wszystko co skłania do myślenia traktowane jest jako literatura odstępcza. Jedno co przykuwa uwagę to: -określanie siebie jako "trwających w prawdzie", czyli postrzeganie siebie jako lepszych nie będących częścią świata -system braterskiej więzi i pomocy w pierwszej kolejności "braciom"-większe zaufanie i częstsze posługiwanie się literaturą niż samą Biblią co uzasadniają tym, że literatura ta pomaga tłumaczyć zagadnienia biblijne -pomniejszanie pozycji Jezusa nie tożsamego z Bogiem, sprowadzając Go jedynie do roli narzędzia(jako Archanioła Michała) Najgorsze jest to że ślepo ufają "Niewolnikowi wiernemu i roztropnemu" i nie potrafią niczego zakwestionować a to prowadzi do całkowitej niewoli mentalnej. No właśnie niczego nie wolno zakwestionować nie wolno mieć swojego zdania na jakieś tematy bo zaczynasz być odstępcą i twoja mowa zaczyna być pokrętna i możesz się narazić na rozmowę ze starszymi a nawet na zawieszenie w przywilejach. No dobrze a co powiedzieć o samym pozyskiwaniu nowych członków, inaczej mówiąc uczniów. Jeżeli się komuś wydaje że to wszystko jest proste to się myli. Charakterystyczne jest krytykowanie przez nich zasad działania Kościoła katolickiego przy jednoczesnym stosowaniu przez Strażnicę podobnych metod postępowania. Dotyczy to zasady posłusznego podporządkowania się jednemu kierownictwu religijnemu oraz interpretacji Biblii. Towarzystwo Strażnica bardzo często stara się zachęcać wiernych Kościoła katolickiego do nielojalności wobec swego Kościoła i do jawnego kwestionowania jego nauk. Bo oprócz umiejętnego posługiwania się biblią, czyli wyszukaniem zawsze odpowiedniego wersetu na daną chwilę i temat, dochodzi jeszcze aspekt psychologiczny. O co chodzi? A więc mówiąc bardzo prosto chodzi o zwyczajne pranie mózgu, ogłupienie psychologiczne rozmówcy, wmówienie mu że w to co wierzył do tej pory to wszystko bajki i przede wszystkim fałszywe nauki religijne. I cóż ŚJ są niestety w tym bardzo skuteczni, nie stosując żadnych tortur fizycznych doprowadzają swojego rozmówcę do takiego stanu urobienia psychicznego że w końcu nawet najbardziej światły umysł zaczyna przyznawać im rację, prawda ma być tylko u Świadków Jehowy: "Każdy kto chce zrozumieć Biblię, powinien zdawać sobie sprawę, iż "wielce różnorodną mądrość Boga" można poznać tylko dzięki ustanowionemu przez Jehowę kanałowi łączności, którym jest niewolnik wierny i roztropny". Żaden psycholog nie może się poszczycić takimi efektami swojej pracy jak świadkowie którzy przewyższyli najlepszych naukowców w tej dziedzinie i to nie mając żadnego wykształcenia w tym kierunku. Są tak dobrzy że praktycznie nikt im nie dorówna, znają bardzo dobrze swojego rozmówcę, wyciągając od niczego nie podejrzewającego człowieka wszelkie informacje na jego temat i jego rodziny. Bardzo przydatnymi informacjami dla nich są informacje o problemach osobistych, o problemach w pracy, w domu np. szczególnie przydatne mogą być dla nich informacje o kłopotach ze współmałżonkiem, przydatne są też informacje jeżeli ktoś ma kłopoty ze znalezieniem pracy. Bardzo interesując są dla nich informacje o stanie naszych finansów, jeżeli macie dzieci od samego początku będą kładli nacisk żeby i one w pełni uczestniczyły w studium. Jeżeli chodzi o waszego współmałżonka, to przeważnie będą go określali mianem niewierzącego, oczywiście jeżeli nie będzie chciał się przyłączyć do ich społeczności. Pytam się kto dał im prawo do osądzania kogokolwiek i mówienia o takich rzeczy?Specjalnie podkreśliłem mianem niewierzącego żebyś sam czytelniku ocenił czy można tak kogoś nazwać nie mając szacunku np. dla wiary jaką wyznaje dana osoba, jest to nic innego jak pokazywanie i to dobitnie że ja jestem lepszy a ty gorszy. A już na pewno chodzi o pokazanie że twoja wiara jaką wyznajesz jest nic niewarta i że kroczysz drogą zła. Ale wracając do waszego współmałżonka na początku będą dla tej osoby bardzo mili, nawet będą was razem zapraszać w gości ale to tylko mydlenie oczu, i nie ma w tym żadnej przesady bo gdy się zorientują że wasz partner nie przejawia zainteresowania ich naukami to ich stosunek do niego będzie się ochładzał stopniowo. Przestaną w pewnym momencie razem was zapraszać bo zaczną uznawać że takie towarzystwo jest dla nich niepożądane. A nawet gdy do tego nie dojdzie to zaczną się naciski i to zdecydowane na waszego współmałżonka żeby się określił, będą mu wmawiać że on zginie w armagedonie, czyli zagładzie złych ludzi, pojawią się zdania typu „nie chciał, nie chciała, byś żyć ze swoim małżonkiem w nowym świecie”.Owszem pojawią się głosy że to nie prawda, no cóż napiszę wam jakie naciski przeżyła moja żona, a ponieważ nie jest świadkiem i razem byliśmy zapraszani na nazwijmy to spotkania towarzyskie, na jednym z takich spotkań i to u starszego zboru, moja małżonka została „zaatakowana” przez żonę tego starszego. Chodził o jej wierzenia i o komunię syna do której idzie i ja nie mam nic przeciwko temu. Po prostu szanuję przekonania żony i jej wybór i nie mówię jej że to jest złe. No ale wracając do tego spotkania, to wręcz ta żona tego starszego swoją napastliwością doprowadziła do tego że moja żona się popłakała i to bardzo i był czas że bardzo unikała ich towarzystwa, a tak na marginesie szkoda że tak późno się o tym dowiedziałem i że żona ukrywała ten fakt przede mną, bo wierzcie mi moja reakcja była by natychmiastowa. Gdyż rodzina jest dla mnie osobiście i będzie zawsze na pierwszym miejscu nigdy nie pozwolę na to żeby ktokolwiek krzywdził moich najbliższych i tego żadne nauki nie zmienią. I co na to powiecie gdzie w tej konkretnej sytuacji podziała się miłość bliźniego w tak szerokim rozumieniu, a przede wszystkim gdzie podział się szacunek do drugiego człowieka, bo o ile wiem z Pisma Świętego to Jezus szanował wszystkich ludzi, mało tego do każdego odnosił się z szacunkiem nawet jeżeli nie popierał jego poglądów, a skoro świadkowie tak bardzo deklarują że Jezus jest dla nich wzorem do naśladowania to pytam się o co chodzi, coś chyba nie gra. A już na pewno nie stosują w praktyce tego co sami mówią i głoszą. A najgorsze jest to że to wszystko zdarzyło się w domu starszego i że to jego żona dopuściła się czegoś takiego. A jak myślicie jak przebiega samo pozyskiwanie nowych ludzi, oprócz metody tak zwanego prania mózgu, dochodzą inne sposoby, dalekie od tego co mówił i jaki przykład pozostawił Jezus. Zaczyna to trochę przypominać walkę o klienta jaką prowadzą markety. Świadkowie wykorzystają każdą sytuację, każde zdarzenie żeby je powiązać ze swoimi naukami, perfidnie , ale nie tylko, potrafią zadawać pytania zupełnie nie mające żadnego związku z naukami zawartymi w biblii. A dlaczego tak się dzieje, no cóż ludzie po prostu mają ich dosyć, i to dlatego chociażby że są tak bardzo namolni, dlatego że zawsze przyjdą w najmniej odpowiednim momencie i do najmniej odpowiedniego miejsca i to mimo tego że wielu ludzi mówi im żeby np. nie przychodzili do nich w miejscu pracy. Niestety do wielu takie prośby nie docierają, a wręcz nie szanują zdania danej osoby i z uporem maniaka nachodzą tą osobę chociażby w pracy, i jak myślicie jak się czuje taka osoba. A więc jest co najmniej zażenowana, jest narażona na niewybredne komentarze zarówno pod swoim adresem jak również musi wysłuchiwać niewybrednych komentarzy pod adresem świadków ze strony swoich współpracowników lub osób postronnych które ów fakt widziały. Zdarza się że te osoby są wydalane z pracy, albo im to grozi, ale do świadków to nie dociera. Potrafią zaczepiać ludzi na cmentarzu kiedy ktoś stoi nad grobem swojej osoby bliskiej, są wtedy tak bardzo namolni a to tylko po to żeby wykorzystać cierpienie tej osoby, nie liczą się z tym czy w danej chwili ta osoba cierpi byle by tylko udał się założyć i powiem szczerze że w takiej chwili jest im dużo łatwiej omamić kogoś swoimi doktrynami. I jak drogi czytelniku czy nie wydaje ci się że brak im prostej zasady jaką jest wyczucie miejsca i czasu? Przyznam się, że kiedyś sam tak robiłem dopóki nie zrozumiałem że więcej można osiągnąć nie narzucając się nikomu, tak też robił Jezus, nic na siłę, miał wyczucie czasu i miejsca. Więc niestety ale drodzy bracia i siostry jeszcze musicie się wiele uczyć, a przede wszystkim bardziej uważnie czytać Pismo i analizować zachowanie Jezusa. Mimo tego że wielu jest w tak zwanej prawdzie wiele lat to niestety ciągle popełniają ten sam błąd, brak wyczucia czasu i miejsca, i na dodatek traktowanie ludzi jak towar, jak zdobycz którą jak się zdobędzie to za żadne skarby nie można jej wypuścić z rąk. Ośmielę się ich porównać do raka który jak zaatakuje człowieka i nie jest zwalczony w zarodku to go zje w całości. Jest to dość brutalne porównanie, ale tak jest niestety, drodzy świadkowie jesteście jak rak toczący organizm i wcale mnie nie dziwi, że w niektórych krajach jest zakaz waszej działalności, albo, że wasza działalność jest ograniczona do minimum. Czyli po prostu zostaliście usunięci jednym cięciem. Wstępy używane w służbie A wracając do używania wstępów niekoniecznie zgodnych z Biblią, to podam wam przykład: jedna z głosicielek, notabene żona starszego, używa słowa wstępnego do rozmowy z osobą następującego cytuję”kobieta potrzebuje 17 minut seksu żeby uzyskać zadowolenie a co z dalszą częścią dnia”, ciekaw jestem jaka by była wasza reakcja, gdybyście byli kobietą, podejrzewam że co najmniej bylibyście zażenowani i zakłopotani tym pytaniem, a już na pewno byście taką rozmowę szybko zakończyli bo skąd ona może wiedzieć, ile wam potrzeba czasu żeby uzyskać zadowolenie z seksu, a poza tym to wasza osobista sprawa. A inna rzecz, skoro seks jest tematem co najmniej napiętnowanym u świadków, mówię oczywiście o seksie pozamałżeńskim, to skąd ta osoba wie, ile czasu potrzeba żeby uzyskać zadowolenie. Czyżby z telewizji, a może z internetu, a może z prasy - ale nie tej od świadków, a może sama zmierzyła czas swojego seksu z mężem i wyszło jej 17 minut. No cóż w tym ostatnim przypadku to jej współczuję, a dlaczego to pozostawię to bez komentarza a i tak każdy czytelnik będzie wiedział o co mi chodzi. No chyba że będzie miał takie samo pojęcie o seksie co ta osoba głosząca. No i co ma to wspólnego z Biblią? Przecież widać gołym okiem, że nic. Po za tym ta sama osoba używa dość kontrowersyjnych porównań np. mówi coś takiego, cytuję: "lekarz który się uczy swojego zawodu i potem wykonuje ten zawód jest lekarzem praktykującym, a jak przestaje go wykonywać to jest lekarzem niepraktykującym". Zaprzestać wykonywania zawodu można z wielu powodów np. przejście na emeryturę, ale nawet nie o to chodzi. Ta osoba lekarza przyrównała do katolika, który jak przestaje chodzić do kościoła to staje się niepraktykującym, nie było by nic dziwnego w tym porównaniu gdyby nie fakt że lekarz pozostaje lekarzem do końca życia i nawet jak nie leczy zawodowo to wiedza zdobyta plus praktyka którą uprawiał przez parę lat jest ogromna i zawsze służy radą i pomocą. A co się tyczy katolika, można nim przestać być, gdyż nie jest to określenie wiary, jest to tylko utożsamienie się religią która jest powszechna ale nie narzucana, bo katolik znaczy nic innego jak powszechny, ale żeby wierzyć w Boga, czy trzeba należeć do jakiejkolwiek społeczności. Na pewno nie wierzę w Boga, znam jego imię, wiem kim jest Jezus Chrystus, wiem czym jest duch święty i dzięki temu jestem chrześcijaninem, nie katolikiem, nie świadkiem jehowy, czy protestantem, lub muzułmaninem. I chyba każdy się z tym zgodzi. Wracając do tego porównania, drodzy świadkowie jak nazwiecie kogoś ze swoich kto nie jest wykluczony z waszej społeczności, a nie chodzi na zebrania, nie jeździ, na zgromadzenia, nie uczestniczy w dziele głoszenia. Czy nie można go śmiało nazwać świadkiem niepraktykującym ale wierzącym? No tak zapomniałem, że wy mówicie, że ktoś taki osłabł duchowo, bo boicie się nazywać rzeczy po imieniu, i tak jest prościej dla was jak ktoś coś wam powie na temat ludzi, którzy z różnych przyczyn nie przychodzą na wasze zebrania. Nie dopuszczacie myśli żeby nazwać kogoś od siebie niepraktykującym, no bo przecież w tak wspaniałej organizacji nie ma miejsca na takie określenia. Jak widzicie mimo tego, że mówią, że do nauczania nie jest potrzebne żadne wykształcenie, to to porównanie pokazuje co innego, że wiele osób musi nauczyć się wiele, jeżeli chodzi o rozmowę z ludźmi, bo do prostego człowieka który nie ma wykształcenia to może i trafi ale jak się trafi na kogoś mądrzejszego, to niestety polegacie na całej linii, wasze argumenty są od razu obalane i podważane. Pamiętam pewne zdarzenie z początków mojego głoszenia, kiedyś wybraliśmy się do służby na teren wyjazdowy, głoszenie przebiegało dość sprawnie - krótkie pytania i z reguły krótka odpowiedź rozmówcy „nie dziękuję”aż do momentu gdy przyszliśmy do jednego pana. Ów pan okazuje się bardzo wykształconym człowiekiem i mimo prób doświadczonej głosicielce nie udaje się podjąć tematu bo pan szybko ją gasi, mało tego okazuje się że ten pan zna dobrze tą głosicielkę. Nie widząc innej możliwości owa głosicielka wchodzi na temat stworzenia ludzi i próbuje wmówić temu człowiekowi że ludzie istnieją na ziemi od stworzenia Adama czyli gdzieś od roku ok. 4000 i jak myślicie jaka była reakcja tego człowieka po prostu wyśmiał ową głosicielkę, a ja myślałem że zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Ten mężczyzna po prostu wprost wykazał brak wiedzy owej głosicielce a nawet powiedział jej żeby się nie ośmieszała wygłaszając takie teorie. Tak więc jak z tego sami widzicie wiedza co niektórych jest na poziomie zerowym i to do tego stopnia że potrafią się nawet ośmieszyć wygłaszając teorie wręcz wyssane z palca. A wystarczy trochę poczytać historii starożytnej żeby dowiedzieć się chociażby że taki lud jak Sumerowie osiedla się w dolinie Tygrysu w roku 5000 albo że miasto Ur istniało 4200 lat tak więc jak widzicie wiedza ich jest co najmniej nikła, a przecież są i starsze dowody na istnienie życia ludzkiego, więc się pytam drodzy świadkowie, skąd te wasze wyliczenia, skoro historia mówi co innego? Zapewne sami nie wiecie a powoływanie się przez was na Biblię będzie oszustwem, bo niestety, ale tam nie ma żadnej konkretnej daty, więc pytam się dlaczego tak konkretnie precyzujecie datę stworzenia Adama i w swoich publikacjach podajecie dokładna datę czyli rok 4026 i jeszcze określacie nawet porę roku na jesień? No po prostu rewelacja, każdy naukowiec i człowiek mający wiedzę historyczną pęka w tej chwili ze śmiechu śmiejąc się z was i waszych rewelacji. Tak więc, jak widzisz drogi czytelniku, jest to kolejny przekręt ludzi udających, że mają wiedzę na każdy temat ale niestety tak nie jest. Jednak wiedza się czasami przydaje, chociażby po to żeby nie robić z siebie głupka w rozmowach z innymi. No ale świadkowie z uporem maniaka twierdzą, że wiedza świecka jest im nie potrzebna, po co więc w ogóle posyłają dzieci do szkoły? Przykładów takiej prostej nieznajomości faktów i zdarzeń można by było mnożyć na pęczki, ale wystarczy ten jeden. opr. mg/mg
Poniedziałek. Samo południe. Spaceruję w słońcu z wózkiem, podchodzą do mnie dwie uśmiechnięte panie. Chcą zadać mi jedno pytanie i nie jest to pytanie o godzinę. Matka z dziećmi - ofiara idealna. Nie spieszy się i na pewno będzie chciała wiedzieć, czy jej dzieci, gdy dorosną, też będą żyły w czasach wojen i konfliktu. Spotykam świadków Jehowy co i rusz. Nasz park to ich teren łowiecki. Zapisali w swoich zeszycikach mój adres i to, że nie wyrzucam ich kopniakami za drzwi. Więc przychodzą i chcą rozmawiać. Co jakiś czas przynoszą zaproszenie na kolejną pamiątkę śmierci Jezusa albo inną alternatywę dla katolickich świąt. Albo zadają mi wyjątkowo ważne pytanie o to, czy wszyscy po śmierci będą w niebie. To zależy, co uznamy za niebo - odpowiadam wtedy. Ach, naprawdę? A co pani uznaje? I zaczynamy sparing. Jak rozmawiać, aby przekonać Świadków Jehowy? Czy w ogóle rozmawiać? >> zobacz Przez długi czas traktowałam świadków Jehowy jak poligon. Znajomością Pisma wchodzą mnie, teologowi, na ambicję - ale dzięki temu walka na argumenty biblijne może trwać długo. No i te niekończące się dyskusje w otwartych drzwiach, to rozczarowanie, gdy dochodzimy do tego, co nas różni: do bóstwa Chrystusa, do Trójcy Świętej, raju na ziemi. Uparci i nie do zbycia, jeśli chce się być grzecznym. Denerwująco pewni, że nie tkwią w błędzie. Głoszący swoje teorie, wysnute na podstawie interpretacji wersetu ze źle postawionym przecinkiem. Zawsze wiedziałam, że przecinki są ważne. Przepraszam, mam do pana ważne pytanie: czy przecinek może przeszkodzić w zbawieniu? A co to jest zbawienie? No, z Bogiem, w niebie. Nie w niebie? Na ziemi? Ale ja nie chcę być na ziemi, chcę być w niebie. Że nie jestem w stu czterdziestu czterech tysiącach? A skąd pan to wie? Świadkowie Jehowy. Źródło wyrzutów sumienia, kiedy się - zamiast skończyć dyskusję - nakrzyczy na człowieka w wieku swego dziadka. I nie ma co udawać, że to biblijne czczenie starców. To raczej krzyk rozpaczy: człowieku, kończy ci się czas. Rzuć te bzdury, przejrzyj na oczy! Radzą mi: nie rozmawiaj. Po co się będziesz denerwować, tracić czas. Albo zaproś i na początek pomódl się z nimi do Ducha Świętego. Znajoma tak zrobiła, więcej nie wrócą, zobaczysz. A ja jakoś nie mogę. Nie mogę, bo im dłużej z nimi rozmawiam, tym bardziej ich szanuję. Chodzą. Poświęcają czas. Narażają się na śmieszność. Rozmawiają o Bogu. O wierze. Swojej, jasne. Błędnej, jasne. Szkoda na nich czasu, bo wierzą w bzdury? Bo wszystko przeinaczyli? Gdyby Jezus rozmawiał tylko z tymi, którzy nie błądzili, miałby bardzo ograniczony wybór. On chodził i głosił. A ja nie chodzę i nie głoszę. Bo nie ma czasu, bo dzieci małe, bo są inni ewangelizatorzy. Świadkowie chodzą. Zazwyczaj wszyscy ich odganiają. Ale widziałam ostatnio na spacerze dziewczynę, która chętnie wzięła coś do czytania, mówiąc, że ją to bardzo interesuje. Mówiła też coś o spotkaniu. Poczułam się, jakby ktoś mnie ukłuł szpilką. Nie idź do nich! Mówią bzdury! Chodź do nas! - miałam ochotę zawołać. Ale nie zawołałam. To nie czasy starożytne, kiedy nie można wyjść po chleb, żeby nie usłyszeć, że Jezus jest tylko Synem, niczym więcej, albo dostać w zęby za stwierdzenie, że Maryja nie jest Matką Bożą. Teraz jest inaczej: mamy rację i siedzimy z nią w domu. Inni nie mają, ale głoszą. W domu. Na ulicy. W przestrzeni publicznej. Dwie miłe panie żegnają się ze mną serdecznie. Byłam miła. Nie powiedziałam im, gdzie i jak szybko mają się udać, byle dalej ode mnie. Porozmawiałam. Uprzejmie przyjęłam gazetkę. Starsza pani, która przysłuchiwała się, mijając nas powoli, zwalnia jeszcze kroku, żebym mogła ją dogonić. - Jehowi. Tacy namolni oni są. Chodzą po domach i próbują ludzi przekonać, a kto na starość poglądy zmienia - wzdycha. - I odgonić ich nie można. No właśnie. Chodzą, próbują i odgonić ich nie można. Chociaż nie mają w ofercie prawdy, tylko jej substytut. Świadkowie Jehowy - katolicki wyrzut sumienia. Marta Łysek - teolog i dziennikarka, żona i matka. Autorka bloga Dzieci, stwory i inne przyjemności.
Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:21 Baptyści mają rację. Ja na starość nie żałuję pasów, które w dzieciństwie dostałem Bez nich nie wiem co by ze mnie wyrosło! Xxxx Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:23 Klecho wy***aj,sam bij swoje dzieci bo pewnie je na boku masz Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:31 Moi sąsiedzi wychowują syna bezstresowo, bez klapsów. Rośnie mały terrorysta, wchodzi im na głowę a ma dopiero 10 lat. Nic dobrego z niego nie będzie. Jula Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:32 a co na temat karcenia dzieci sądzą Świadkowie Jehowy? BIDROŃ Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:36 Czy dzieci mogą bić rodziców? belfer Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:38 a czy Adwentyści Dnia Siódmego też karcą swoje pociechy klapsem? Jakie zachowania dzieci tolerują? Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:46 Nikt tak pięknie, z premedytacją i wyrachowaniem nie potrafi "odwracać kota ogonem", łgać, przeinaczać, zmyślać, przemilczać niewygodnie dla siebie fakty, jak lewacy. To prawdziwi mistrzowie manipulacji! Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:54 Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go - w porę go karci. (Prz 13,24) Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:55 W sercu chłopięcym głupota się mieści, rózga karności wypędzi ją stamtąd. (Prz 22,15) Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:57 Jeśli przyjmiemy, że celem jest zbawienie, to każdy środek, zapobiegający zatraceniu przez grzech, jest właściwy. pastor Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:57 do Xxxx : cytat: Klecho wy***aj,sam bij swoje dzieci bo pewnie je na boku masz. Pastor z Ohio - autor książki - pewnie ma dzieci, a w każdym razie mieć je powinien nie koniecznie na boku - Bracie Xxxx. poszukajcie na yt Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 10:05 @belfer: "a czy Adwentyści Dnia Siódmego też karcą swoje pociechy klapsem? Jakie zachowania dzieci tolerują?" Niestety czasami robią dużo gorsze rzeczy - afera pedofilska w Australii. Oficjalnie zanim ktokolwiek ze wspólnoty zgłosi sprawę na policję musi odbyć rozmowę ze starszymi wspólnoty a potem przyprowadzić 2 świadków na potwierdzenie swojego oskarżenia. Czy ktoś w życiu codziennym (nie wspólnotowym) przyprowadził 2 świadków gwałtu? Gwałt przy dwóch świadkach? Dobre sobie. młody ojciec.... Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 10:37 ....czy mnie, osobie bezwyznaniowej, można każdego napotkanego Baptystę (lub innego wierzącego oszołoma) znokautować bezkarnie za to np. że uważam taki czyn za "sprowadzający" go na ścieżkę zbawienia? Jadwiga Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 10:40 Przykro mi, ale po raz kolejny przekonuję się, że osoby religijne (nie mylić z wierzącymi) - to skończeni idioci. ania Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 11:49 Karma powraca. Bijecie to miejcie świadomość, że na starość też będą wad lały. obserwator Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 13:26 Bicie bez względu na wiek czy płeć jest przestępstwem bo do upominania mamy mowę zwłaszcza jeśli chcemy uchodzić za ludzi inteligentnych a nie jaskiniowców gdzie szturchanie było formą komunikacji. Ja Użytkownik niezarejestrowany Napisano 26 lutego 2020 r. o 08:08 Pewnie dostanę masę krytyki... Jestem przeciwny biciu ale moje dzieci dostały klapsa w jednym przypadku... Próba wkładania czegokolwiek do gniazdka. Był klaps i informacja, że następnym razem będzie bardziej bolało. Tylko jedno próbowało drugi raz.
adwentyści dnia siódmego a świadkowie jehowy